sobota, 6 stycznia 2018

Najgorsze książki przeczytane w 2017

źr.

Cześć,

Wspominałam wam już o najlepszych książkach 2017. Tym razem przyszła pora na tytuły, które warto obwiązać czosnkiem i unikać. Gotowi?


źr.
  • Teoretycznie Nieuniknione skończyłam czytać ostatniego grudnia 2016, ale... i tak postanowiłam pozycję tutaj umieścić, głównie dlatego, że chciałam raz jeszcze wspomnieć o tym jak złe wrażenie pierwszy tom serii pani Bartol na mnie wywarł. Nie mam w planach sięgać po kolejne części, bo wystarczająco wkurzył mnie tom 1. Nie polecam.

źr.
  • Pierwsza książka, którą przeczytałam w 2017 roku (zresztą po angielsku) - The Wall of Winnipeg and Me, sprawiła, że wpadłam w niezły dół. Ironicznie - myślę, że wielu czytelniczkom w Polsce, przypadłaby do gustu. Nie chodzi nawet o dość przewidywalny romans, męskiego bohatera, który jest tak cholernym dupkiem, że to się w głowie nie mieści, a na przestrzeni tych paruset stron jawił się tak interesujący jak zimny głaz. Chodzi raczej o styl pisania pani Zapaty. Strasznie, STRASZNIE mozolny. Tak przerażająco nudny, że po skończeniu książki czułam się tak, jakbym w trakcie straciła 10 lat życia. Jeśli któreś z polskich wydawnictw postanowi wydać to cudo to woah. Życzę tłumaczowi powodzenia z próbami wskrzeszenia życia na kartkach tłumaczenia. Komu by się spodobała? Wydaje mi się, że fankom Mii Sheridan. 

źr.
  • Przez jakiś czas, miałam w planach napisanie recenzji Długiej ziemi, Pratchetta i Baxtera, ale szczerze - nie byłam w stanie. Na tyle na ile kocham gatunek sci-fi, ta książka była tak cholernie, cholernie nudna, że ZEUSIE. Nadal sobie gratuluję, że dobrnęłam do końca. Podziwiam koncept i tak dalej - ale poważnie - odrobina akcji by nie zaszkodziła. 

źr.
  • W 2017 miałam nieprzyjemność przeczytać dwa pierwsze tomy serii Uwikłani. Pokusę i Obsesję, której recenzja czeka na publikację już od dłuższego czasu. Po lekturze owych tytułów jedyne co mogę powiedzieć, to że ja i Laurelin Paige nigdy nie będziemy przyjaciółkami. Wybaczcie, ale nie jestem w stanie podziwiać kogoś kto uromantycznia problemy psychiczne. To złe na tak wiele sposobów, że aż mnie wszystko boli.

źr.
  • Tutaj może nie była to najgorsza książka 2017, ale trochę mnie rozczarowała, nie będę kłamać. Dużo spodziewałam się po Dotyku ciemności, a koniec końców... sama nie wiem. Nie było aż tak dobrze jakbym chciała, ale wciąż - nie zaliczę tej pozycji do gniotów i nie będę jej usilnie odradzać. Po prostu uczulam, by nie spodziewać się cudów, bo można się rozczarować tak jak to było w moim przypadku.

źr.
  • Niechętnie muszę przyznać, że po Edukacji Sebastiana spodziewałam się czegoś więcej. A może nie "spodziewałam", a "miałam nadzieję"? Kiedy ją czytałam, chciałam by coś mnie zajęło przez kilka godzin i zagwarantowało jakąś emocjonalną przejażdżkę romantyczną, a koniec końców... cóż. Obeszło się bez tego. 

źr.
  • W 2017 przeczytałam zaskakującą jak na mnie (osobę, która nie przepada za Mią Sheridan) liczbę książek pani Sheridan. Poznałam nie-tragiczne Bez szans, przeczytałam po angielsku Preston's Honor, które wręcz uznałam za najlepszą powieść Sheridan, ale... wtedy Bez uczuć stało się. Książka, przez którą znienawidziłam autorkę, książka, której nie cierpię do tego stopnia, że najchętniej bym ją spaliła. Powody wyjaśniłam w recenzji, także... no. Po prostu przypominam - Mia Sheridan jest na mojej czarnej liście.

źr.
  • Tego lata stałam się piękna to książka, którą Jenny Han powinna wpisać na listę swoich porażek życiowych. Mówię poważnie. Z takim bagnem, beznadzieją i głupotą nie miałam do czynienia już od dłuższego czasu i to nie jest tak, że za tym tęskniłam. Jestem rozczarowana do potęgi entej. Przy bliższym spotkaniu, radzę wyciągnąć święconą wodę. Albo porządnie się upić.


  • Nie jestem szczęśliwa, że na tej niechlubnej liście muszę umieścić powieść polskiej autorki, no ale cóż. Król Kier miał potencjał, ale koniec końców naprawdę okazał się niewypałem - CHOCIAŻ! Autorka ma wszystkie atrybuty, by poprawić niedoskonałości i w przyszłości nas oczarować, także... życzę powodzenia. Szczerze.

źr.
  • Zanim zabrałam się do lektury Spektrum. Leonidy byłam strasznie podekscytowana. Nie dość, że właśnie miałam poznać lekturę duńskiej pisarki, to jeszcze wówczas tęskniłam za YA i miałam ochotę na przeżycie magiczną przygody. Ostatecznie wyszło jak wyszło. Nie jestem zachwycona. Wolałabym, by autorka zrobiła COKOLWIEK z akcją, no ale. Może kontynuacja przyniesie nieco więcej emocji.


Jak zwykle, wrażliwych odwiedzających Feniksa uczulam - wszystko co przed chwilą napisałam, wszystko co piszę na tym blogu jest SUBIEKTYWNE. Nie chcę tu nikogo obrazić, plus zdecydowanie nie oceniam innych ze względu na ich czytelnicze preferencje. To tak w ramach przypomnienia, żeby znów nie było afery i zapchanej skrzynki emailowej ze skargami, jak to się już zdarzało.

Pozdrawiam,
Sherry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz